Chęć długiego życia w zdrowiu i bogactwie nie jest niczym
nowym. Kucharze poszukiwali cudownej diety żeby jeść i nie tyć, żyć długo i w
dostatku. Poszukiwano kamienia filozoficznego, a Hipokrates i Galen, stworzyli
teorię humoralną. Opiszę ją pokrótce, bo chociaż jest odrobinę skomplikowana,
to radości z jej stosowania może być bez liku nawet obecnie. Panowie
filozofowie w ciepłych ogrodach starożytnej Grecji wymyślili obserwując
człowieka, że rządzą nim cztery żywioły: ziemia, powietrze, woda i ogień.
Czterem żywiołom odpowiadają cztery właściwości: sucha, zimna, wilgotna i
gorąca, co z kolei miało odniesienie do czterech różnych temperamentów. Mamy
więc choleryków, flegmatyków, sangwiników i melancholików, w których ciałach
można odnaleźć cztery płyny (krew, żółć żółtą, żółć czarną i flegmę) i to
właśnie ich różne proporcje i koncentracja determinują ludzkie osobowości. Na
koniec natury podporządkowane były czterem porom roku i czterem okresom życia
człowieka. Sangwinikom odpowiadały wiosna i dzieciństwo, cholerykom - lato i
młodość, melancholikom - jesień i wiek dojrzały, zaś flegmatykom - zima i
starość.
Aby zachować dobre samopoczucie należało dbać o odpowiednią
ilość i równowagę płynów - “humorów” w ciele. Wyobraźcie sobie, że we
współczesnej restauracji kelner pyta gości, jaką mają naturę i wedle tego
dobiera im z karty potrawy. Do XVI w. było to na porządku dziennym. Ilość
potraw stojących na stole i różnorodność technik ich przyrządzania odpowiadała
właśnie humorom i naturze biesiadników. Każdy z gości przy stole sięgał po
potrawy odpowiadające jego naturze, a wybór potraw uzależniony był od wieku
pacjenta, pory roku, przewagi humorów i kondycji fizycznej.
Spróbujmy nadać naszym rozważaniom nieco pikanterii i odwołać
się do przykładów. Dla potrzeb tego artykułu dwoje moich dobrych kolegów po
fachu zgodziło się na małą analizę ich osobowości według zasad teorii
humoralnej.
Pierwsza z nich to to
Szefowa Agata Wojda natury raczej sangwinicznej z zamiłowaniem do wiosny i
muzyki, co jak podkreślają niektórzy jest wyraźnie widoczne w jej kuchni. W jej
potrawach odczuwa się harmonijne przenikanie smaków. Nie ma w tej kuchni
przesady, jest lekka, niezwykle wyważona i kobieca.
Rozmawiałem z Agata przed kilkoma dniami i oznajmiła mi, że
ma kaszel i jest lekko przeziębiona. Spróbujmy więc doradzić, w jaki sposób za
pomocą odpowiedniego doboru potraw można przywrócić równowagę w jej organizmie.
Kaszel, Pani Agato, to nadmierna koncentracja jednego z płynów w Pani organach.
Przy kaszlu ma Pani zaburzony przepływ
flegmy między głową a płucami. Na potwierdzenia naszych przypuszczeń cytat z
piętnastowiecznego zielnika:
„Flegma ku żywieniu ciała i
postanowieniu substancji jego służąca jest część krwi grubsza, zimna, wilgotna,
niesmaczna, przysłodkawa. Rodzi się z grubej części strawionych alimentów to
jest chyli zimnych i wilgotnych w wielu starym, nadto czasu zimowego i zimnego,
i wilgotnego (…) Że zaś czasu zimowego więcej się humorów rodzi to pochodzi z
niestrawności alimentów, których tego czasu więcej się pożywa (…).”
Jako Pani nadworny kucharz, a co za
tym idzie także i lekarz zalecił bym spożywanie wina, bo jak sam Hipokrates
stwierdził: wino jest dobre na każde schorzenia, szczególnie zimą bo natura
jego gorąca i rozgrzewająca, a przy nadmiarze flegmy i zaburzeniach jej
przepływu między głową a płucami, musi pani organizm osuszyć i nieco rozgrzać.
Latem może Pani także pić wino, ale z
odrobiną wody, aby naturę gorącą wina nieco opanować i gorąco poskromić.
Mnie osobiście również stare zielniki zalecają picie wina:
„Wino dla starych ludzi, zimie pożyteczne, melancholikom i
flegmatykom, nerki i wszystko ciało zagrzewa, puchnienie krwawnic tłumi,
trawieniu pomaga, barwę dobrą czyni, wzrok wyjaśnia, dowcip ostrzy, siwizny
powściąga. „
Naturę gorącą w naszym fachu ma
wielu znamienitych szefów kuchni. Mój kolega i sąsiad z Torunia Szef Sebastian
Krauzowicz rozgrzewa serwery mediów społecznościowych, wykazując wybuchową i
porywczą naturę. Jego żywioł to powietrze, temperament choleryczny - lato i
młodość, a w żyłach gorąca góralska krew. Bezkompromisowe i często
kontrowersyjne są także jego kulinarne kreacje, w których widać ciekawe i
odważne zestawienia smaków. Cóż byśmy naszemu Szefowi zaproponowali, żeby
zrównoważyć jego “humory” i nieco poskromić gorącą i suchą naturę. Pieprzu i
imbiru niezbyt dużo, bo ich natura jest właśnie sucha, gorąca i
rozgrzewająca. Natomiast możemy
spróbować polecić kurczęta.
Mariusz Siennik w swoim Herbarzu z
1568 roku:
„Kurczęta młode roczne z agrestem, to jest z kwaśnym winem
albo z limonijami przyprawione dobre są. Też pieczone do ostrego korzenia dobre
są.”
Chociaż kurczaki mają naturę suchą i
gorącą, to można dodać do nich dla równowagi cytrynę lub ocet o naturze suchej
i zimnej.
W żywieniu, które bierze pod uwagę
teorię humoralną dobór produktów był tak samo ważny, jak odpowiednie ich
przygotowanie. Dzięki różnym technikom można jedzenie odpowiednio połączyć i
zbalansować. Produkty uważane za zimne gotowano, pieczono, wędzono, suszono lub
grillowano, a także dodawano pieprzu, imbiru, kwiatu muszkatołowego lub
szafranu, które uważano za suche i gorące.
Nie byłoby teorii humorów bez teorii
bytów, według której jedne stworzenia są
ważniejsze i bardziej szlachetne od innych stworzeń. Jest to bardzo ciekawe
zwłaszcza dzisiaj, kiedy owoce morza np. krewetki cieszą
się wielkim powodzeniem, a
jeszcze kilkaset lat temu były w pogardzie, gdyż pełzały po dnie mórz i
oceanów. Sądzono, że piekło jest pod ziemią, a wszystko co było bliżej piekła,
a zatem także pełzające po dnie krewetki, nie mogły być niczym dobrym. Nieco
szlachetniejsze były ryby - pływały w pewnym oddaleniu od graniczącego z
piekłem dna i dlatego człowiek nadawał im pewną szlachetność. Delfiny zasłużyły
na uznanie, wszak od czasu do czasu wyskakują z wody (człowiek z epoki widział
to jako skoki ku niebu i Stwórcy), a więc mięso delfina było bardzo w cenie.
Biedni Krzyżacy musieli zadowolić się rybami, a w poście bobrzymi ogonami -
wszak delfina w Nogacie i Bałtyku nie uświadczysz.
Bardzo ciekawe byłoby dla szefa
kuchni, gdyby mógł znać naturę swoich klientów i serwować im potrawy,
wybierając te, które nie tylko zaspokoiłyby ich gust, ale także mogły pomóc w
osiągnięciu równowagi w organizmie. Moim koleżankom i kolegom życzę dobrych
humorów w kuchni i w życiu codziennym, aby porywczy choleryk z rozgrzana krwią
i wigorem młodzieńca w letnie popołudnie zrozumiał może nico powolnego i
dojrzalszego lubiącego zimę flegmatyka. Wiosenny sangwinik o naturze dziecka
niech zaprosi dojrzałego i jesiennego melancholika na kawę, a wszyscy będziemy
żyli w spokoju którego nam wszystkim tak bardzo potrzeba.