Czy blat kuchenny i sala restauracyjna to dobre miejsce na
prowadzenie debaty politycznej przez Szefów kuchni? Od kilku tygodni przyglądam
się portalom społecznościowym, gdzie z lubością i beztroską Szefowie kuchni
podpuszczani przez polityków rzucili się w wir jabłkowej polityki.
Jako obywatele Rzeczypospolitej mamy konstytucyjne prawo
wypowiadać się na temat bieżącej polityki naszego kraju, krytykować, zadawać
pytania i oceniać. Nikt nam tego nie broni. I to bardzo dobrze, wszak sam
jestem z pokolenia, które pamięta kartki na wyroby czekoladopodobne, buty czy
cukier, a pomarańcze jadało raz w roku około Bożego Narodzenia.
Ale nie mogę się zgodzić z tym i nie uważam, że kuchnia jest
miejscem do toczenie politycznej walki z sąsiadami i to tylko dlatego, że nie
chcą naszych jabłek. Nasi politycy jakby mieszkali na księżycu i przypomnieli
sobie, że mamy tyle cudownych sadów. Sady w ich ustach urosły nawet do rangi
Ogrodów Semiramidy. Przypomina mi się rozmowa ze świętej pamięci Hanią Szymanderską
, która wzburzona do mnie zadzwoniła, że od 10 lat zabiegała w Ministerstwie
Rolnictwa ws. cydru z polskich jabłek. I nie było trzeba mieszać w to wszystko
Prezydenta Putina, wystarczyłaby tylko urzędnicza mądrość, żeby wsłuchać
się w głos rolnika. Rolnik jednak to
dziś tylko „frajer”. Przez ostatnie lata nadaremnie było szukać zrozumienia w
tej materii.
Restauracja to nie miejsce żeby na drzwiach wejściowych
wieszać kartkę, że „Rosjanom wstęp zakazany”. Polska jak mało który kraj na
świecie powinna z własnej historii rozumieć to najbardziej. Czy goście z Rosji
są czemuś winni, że nie należy ich obsługiwać? Czy nie chcą płacić za swoje
rachunki? Czy nawołują do bojkotu czegokolwiek? Czy ten sam restaurator z
Sopotu, który z taką swobodą i dumą zakazał wstępu gościom w Rosji do własnej
restauracji, z taką samą konsekwencją nie wpuszcza Amerykanów, którzy niszczą kraj
za krajem? Nie wpuszcza Chińczyków, którzy łamią prawa człowieka w Tybecie i
samych Chinach? Świat jest pełen konfliktów. Tak było i będzie. Zakazami
niczego nie zmienimy ani niczego nie zademonstrujemy. Czy Pan z Sopotu nie
wpuszcza Muzułmanów, którzy w pień wycinają Chrześcijan w Syrii?
Restauracja i stół w niej się znajdujący to miejsce spotkań
dla wszystkich. To miejsce mądrego dialogu. A może dzisiaj restauracja to
miejsce jak w średniowieczu Katedra? Miejsce bezpieczne. Może to enklawa
spokoju i pokoju. Obsługuję gości z całego świata: Rosjan, Żydów, Muzułmanów,
ludzi różnych wyznań, koloru skóry, poglądów i zapatrywań. Nigdy mi nie
przyszło do głowy żeby ich segregować albo nie wpuścić do restauracji tylko
dlatego, że jakiś polityk tak sobie wydumał, jednocześnie, każąc ogryzki wysyłać
do Prezydenta sąsiedniego Kraju. Lubię gości z Rosji, bo są mili, uśmiechnięci
i serdeczni. Uczę się rosyjskiego i zawsze sprawia mi dużą radość kiedy mogę z
moimi gośćmi pogwarzyć po rosyjsku a sposobności mam dużo.
Na koniec wszystkim tym, którzy z taka odwagą nawołują do
bojkotowania gości z Rosji proponuję:
- NIE GOTUJCIE NA GAZIE Z ROSJI
- SZARLOTKI PROSZĘ UPIEC NA OGNISKU
- SAMOCHODY ZATANKUJCIE WODĄ
Panie i Panowie kucharze nie dajmy się wpuszczać politykom w
maliny, bo żaden z nich za nas nie zapłaci rachunków, czynszów i podatków. Jak
powiedział nie tak dawno jeden z polityków WŁADZA SIĘ WYŻYWI i bez wątpienia
tak będzie. My bez gości w restauracji czy to z Rosji czy z USA będziemy
nieużytecznymi narzędziami w rękach naszych właścicieli.
Brawo, Bogdan, masz całkowitą rację! Witam z Sankt Peterburga)))