"Mężczyźni czerpią z gotowania "fun",
podczas gdy kobiety w większości gotują z konieczności..." - to tylko jedna
z teorii, które pojawiły się podczas spotkania MaleMEN ThinkTank Society "Gotowanie,
jako męskie hobby’’ Nigdy w ten sposób o tym nie myślałem. Patrząc na moją mamę nigdy
nie pomyślałem, że gotuje z konieczności. A przecież pracowała zawodowo i
wychowywała dwóch synów. Ciągle nas wychowuje i ciągle pysznie gotuje. Z takim
bagażem doświadczeń trudno mi się zgodzić z postawioną tezą. Bardziej przemawia
do mnie argument, że ze względu na macierzyństwo i bycie piastunką ogniska
domowego kobiety nie wybierają zawodu kucharza i tak rzadko zostają szefami
kuchni. Zawód kucharza wymaga jednak poświęcenia i ogromnej determinacji.
Siedzenie w robocie po 18 godzin światek piątek i niedziela faktycznie może być
przeszkodą w podejmowaniu decyzji przez dziewczyny żeby zostać szefową kuchni. Dzięki Bogu to się zmienia i coraz więcej
kobiet w naszym kraju to cudowne szefowe. Warto tu wspomnieć o Agacie Wojdzie z
Opasłego Tomu - jej kuchnia to znakomitość nad znakomitościami. Wracając do
tematu faceta w kuchni. Moja szkoła gotowania na Zamku w Malborku jest dowodem
na to, że bardzo często uczestniczą w niej sami faceci . Zamiast łojenia gorzały
w barze lub przed telewizorem umawiają się i przyjeżdżają na Zamek gotować. Dużo
wiedzą, czerpią satysfakcję z gotowania, nie wstydzą się, że lubią gotować. Często opowiadają, że gotują w domu. Może
czynią to tylko od święta i przy wielkich okazjach, ale lepsze to niż nic.
Usłyszałem kiedyś teorię, że kobiety
od najmłodszych lat pomagając mamie przy pracach kuchennych ukierunkowują się
na określone smaki zapachy. Chłopaki w tym czasie grają w piłkę, czy leją się z
kolegami na podwórzu i są nieskażeni żadnym doznaniem smakowym, więc jako dorośli
ludzie wybierający zawód kucharza maja czystą kartę pamięci smakowych. Oczywiście,
że smaki dzieciństwa to coś, co determinuje nasze kuchnie i często odwołujemy
się do smaków dzieciństwa. Wracam do racuchów z jabłkami, czy pierogów z
jagodami. Ale nie jestem do końca przekonany do postawionej tezy czy też teorii.
Mamusia od dzieciństwa goniła mnie do gotowania a mimo to nie myślę, że
zdeterminowała moje myślenie o kuchni. Mam pomysły, lubię myśleć o jedzeniu,
czerpię całymi garściami ze smaków dzieciństwa i na tym chce budować moją
kuchnię i smaczne wspomnienia z Zamku.
Na koniec prowadzący dyskusję
zapytał o trendy w gotowaniu. Nastąpiło lekkie poruszenie wśród kucharzy
amatorów, którzy w restauracyjnych kuchniach siedzieli co najwyżej 72h, zanim
nie zostali z nich wyrzuceni za zamawianie truskawek w lutym, czy inną
fanaberię nic nie wnoszącą do talerza poza makabrycznym wydatkiem z kieszeni
właściciela. A obecnie brylują na kulinarnych salonach akwarium jak ku memu
wielkiemu zdziwieniu i wbrew jakiejkolwiek logice nazywa się w Warszawę. Już
nie Warszawka, ale akwarium. Kulinarny świat idzie w kierunku akwarystyki tak
jak wielbiciele IKEA i TVN24 poszli w kierunku lemingów. Głosy poszły w
kierunku molekuł, próżni, azotu, piasku z księżyca, oddechów nietoperza do
marynowanej polędwicy wołowej z Kobe czy innych dziwactw, o których za
siedmioma górami i lasami nad rzeka Nogat nikt nie słyszał. Na pytanie
skierowane do mnie o trendach w kulinariach odpowiedziałem - jak co roku
schabowy, dobrze uprażona kasza ze skwarkami i drożdżowe ciasto, którym pachnie
cały zamek, gdy ok 10;00 pani kucharka wyjmie je z pieca. Ot kulinarne trendy w
wykonaniu najlepszych Pań kucharek z okolicznych wiosek i wioseczek. Ale z bez względu na to, kto by nie gotował i
nie dominował w naszych kuchniach, to i tak wszyscy tęsknimy za smakami
dzieciństwa, a one zawsze były kształtowane przez najlepsze szefowe świata -
nasze mamy i babcie … i niech już tak zostanie na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz