Marzenia to coś, co prowokuje człowieka do działania, popycha
do pracy, sprawia, że ciągle mu się chce. Malarz marzy o wystawie w MoMA w NYC,
śpiewak operowy marzy o mediolańskiej La Scali, a ja… czasami marzę o świętym
spokoju, ale także o bobrzych ogonach i rozwinięciu własnej marki Smak Gothicu.
Bobrze ogony od kilku lat spędzają mi sen z powiek. Ale jak
się za to zabrać? Gdzie je kupić? W lipcowym numerze National Geographic Polska nawet Panią Olgę zaintrygowała opowieść o bobrzych ogonach, którymi w dni
postne poza rybami i piwem raczyli się Krzyżacy. Bez grzechu i do syta - wszak w średniowieczu
bobra uważano z rybę i chętnie gotowano rosół z bobrzych ogonów. Myślę, że to
marzenie ma szansę na realizację. Wprawdzie bobry są ciągle w Polsce pod
ochroną, ale w niektórych rejonach czynią tak duże szkody, że planowane są
kontrolowane odstrzały w celu zmniejszenia populacji. Może więc moje marzenie ma szansę na realizację. Ale nie
samym bobrem człowiek żyje…
Marzy mi się również rozwinięcie własnej marki. W tej chwili
jest to kilkanaście produktów. Smaki, zapachy, kształty, kolory… Mogą
przypominać miłe chwile spędzone na Zamku w Malborku, mogą prowokować do złożenia nam kolejnej wizyty.
Kilka dni temu otworzyliśmy mini "sklep" na blogu Smak Gothicu
. Daleko nam jeszcze do Amazon, ale od czegoś trzeba zacząć. W końcu nie dalej jak jeszcze kilka lat temu nie wróżono
także niczego dobrego naszej restauracji, a jednak życie lubi sprawiać niespodzianki. (To Niemcy
mieli być Mistrzami Europy, a już na pewno mieli zagrać w meczu finałowym, a tu
bardzo proszę Włochy – Hiszpania 0:4 w finale. :-)
Dzisiaj jeszcze produktów w sklepiku nie jest tak wiele, ale każdy z nich jest nietuzinkowy, wykonany z sercem, przez ludzi pełnych pasji.
Nasze lalki są dziełem Ani - człowieka o wielu pasjach - od 8:00 do 16:00 zarządza systemami IT w ogromnej
kancelarii, po godzinach
wypala dla nas piękną ceramikę, która
nawiązuje do witraży w Wielkim Refektarzu czy do położenia malborskiej warowni
nad Nogatem, albo szyje kuchenne anioły i króliki w krzyżackich kapturach.
Powidła śliwkowe i pomarańczowe gotuja panie kucharki korzystając
z tajemnej wiedzy babć, mam i ciotek sprzed ponad 100 lat. Takie powidła gotuje się co najmniej przez trzy dni na
małym ogniu, w naszej restauracyjnej kuchni, w miedzianym garnku.
Już całkiem sporo osób zna nasze kruche ciasteczka
o zapachu masła i czekolady, które wypiekamy co drugi dzień w zamkowej
„piekarni”.
Krówki w zabawnych opakowaniach i równie niezwykłych papierkach, są nie tylko ładne, ale też pyszne - miękkie i ciągnące... mają już fanów, którzy twierdzą, że nie jedli takich od kilkudziesięciu lat.
Dla naszych Gości sprowadzamy regionalne sery
ze Skarszew i Słupska, teraz możemy też zapakować je do paczki.
Wszystko to i jeszcze więcej! Wszystko dla naszych Gości, aby mogli zabrać ze sobą trochę smaku i zapachu. Zabrać jako wspomnienie lub podarunek dla kogoś bliskiego. Opakowania cukierków i ciastek są metalowe także po to, aby cieszyły przez wiele wiele lat. Mamy w domu takie puszki
w których trzymamy guziki, leki, nici, pamiątki, inne skarby... Często takie małe przedmioty
niosą za sobą ciekawe opowieści i
wspomnienia.
Zauważyłem, że Zamek w Malborku średnio odwiedza się 2 -3 razy w życiu. Pierwszy raz w dzieciństwie, potem po latach z własnymi dziećmi i jeśli ktoś będzie miał
jeszcze siły i chęci - z własnymi wnukami. Ale kto wie, może dzięki temu, że ktoś otrzyma prezent w postaci naszych anyżowych cukierków albo słoiczka pysznych powideł i ten prezent zainspiruje go do odwiedzenia nas wcześniej... Tutaj znajdziecie wszystkie informacje potrzebne do złożenia zamówienia.
Zapraszam do naszego sklepu. Zapraszam do zamówień online. Zapraszam do skosztowania naszych pyszności i odnalezienia wśród nich ulubionego smaku właśnie dla siebie.
Zapraszam też do zakupu lipcowego numeru National Geografic. Poniżej specjalnie dla wiernych czytelników mojego bloga - mała niespodzianka - jedna z receptur, którymi dzielę się przy okazji wywiadu:
Wybieram się do Pana i wybieram ale ten dzień chyba wreszcie nastanie :-). Mam nadzieję, że jeśli Oblężenie się nie uda to będę z przyjemnością wspominał wizytę w Pańskiej restauracji :-). Może zamiast z "grubej rury" i ogona bobra :-) zacząć od czegoś regionalnego, czego smak zna pewnie niewiele osób, polecam "Smak Mazur. Kuchnia dawnych Prus Wschodnich" :-)
OdpowiedzUsuńKuchnia Prus Wschodnich gra mi to we sercu. Tak samo jak kuchnia Menonitów. Zapraszam i proszę się ujawnić po zjedzeniu oczywiście.
OdpowiedzUsuńStawię się niezawodnie, ach gdyby tylko były klopsiki po królewiecku ... :-)
OdpowiedzUsuń