poniedziałek, 2 lipca 2012

Sen o bobrzych ogonach


Marzenia to coś, co prowokuje człowieka do działania, popycha do pracy, sprawia, że ciągle mu się chce. Malarz marzy o wystawie w MoMA w NYC, śpiewak operowy marzy o mediolańskiej La Scali, a ja… czasami marzę o świętym spokoju, ale także o bobrzych ogonach i rozwinięciu własnej marki Smak Gothicu.
Bobrze ogony od kilku lat spędzają mi sen z powiek. Ale jak się za to zabrać? Gdzie je kupić? W lipcowym numerze National Geographic  Polska nawet Panią Olgę zaintrygowała opowieść  o bobrzych ogonach, którymi  w dni  postne poza rybami i piwem raczyli się Krzyżacy.  Bez grzechu i do syta - wszak w średniowieczu bobra uważano z rybę i chętnie gotowano rosół z bobrzych ogonów. Myślę, że to marzenie ma szansę na realizację. Wprawdzie bobry są ciągle w Polsce pod ochroną, ale w niektórych rejonach czynią tak duże szkody, że planowane są kontrolowane odstrzały w celu zmniejszenia populacji. Może więc moje marzenie ma szansę na realizację. Ale nie samym bobrem człowiek żyje…
Marzy mi się również rozwinięcie własnej marki. W tej chwili jest to kilkanaście produktów. Smaki, zapachy, kształty, kolory… Mogą przypominać miłe chwile spędzone na Zamku w Malborku, mogą prowokować do złożenia nam kolejnej wizyty.
Kilka dni temu otworzyliśmy mini "sklep" na blogu Smak Gothicu . Daleko nam jeszcze do Amazon, ale od czegoś trzeba zacząć. W końcu nie dalej jak jeszcze kilka lat temu nie wróżono także niczego dobrego naszej restauracji, a jednak życie lubi sprawiać niespodzianki. (To Niemcy mieli być Mistrzami Europy, a już na pewno mieli zagrać w meczu finałowym, a tu bardzo proszę Włochy – Hiszpania 0:4 w finale. :-)
Dzisiaj jeszcze produktów w sklepiku nie jest tak wiele, ale każdy z nich jest nietuzinkowy, wykonany z sercem, przez ludzi pełnych pasji.
Nasze lalki są dziełem Ani - człowieka o wielu pasjach - od 8:00 do 16:00 zarządza systemami IT w ogromnej kancelarii, po godzinach wypala dla nas piękną ceramikę, która nawiązuje do witraży w Wielkim Refektarzu czy do położenia malborskiej warowni nad Nogatem, albo szyje kuchenne anioły i króliki w krzyżackich kapturach.
Powidła śliwkowe i pomarańczowe gotuja panie kucharki korzystając z tajemnej wiedzy babć, mam i ciotek sprzed ponad 100 lat. Takie powidła gotuje się co najmniej przez trzy dni na małym ogniu, w naszej restauracyjnej kuchni, w miedzianym garnku.
Już całkiem sporo osób zna nasze kruche ciasteczka o zapachu masła i czekolady, które wypiekamy co drugi dzień w zamkowej „piekarni”.
Krówki w zabawnych opakowaniach i równie niezwykłych papierkach, są nie tylko ładne, ale też pyszne - miękkie i ciągnące... mają już fanów, którzy twierdzą, że nie jedli takich od kilkudziesięciu lat.
Dla naszych Gości sprowadzamy regionalne sery  ze Skarszew i Słupska, teraz możemy też zapakować je do paczki.

Wszystko to i jeszcze więcej! Wszystko dla naszych Gości, aby mogli zabrać ze sobą trochę smaku i zapachu. Zabrać jako wspomnienie lub podarunek dla kogoś bliskiego. Opakowania cukierków i ciastek są metalowe także po to, aby cieszyły przez wiele wiele lat. Mamy w domu takie puszki  w których trzymamy guziki, leki, nici, pamiątki, inne skarby... Często takie małe przedmioty niosą za sobą ciekawe opowieści  i wspomnienia.

Zauważyłem, że Zamek w Malborku średnio odwiedza się 2 -3 razy w życiu. Pierwszy raz w dzieciństwie, potem po latach z własnymi dziećmi i jeśli ktoś będzie miał jeszcze siły i chęci - z własnymi wnukami. Ale kto wie, może dzięki temu, że ktoś otrzyma prezent w postaci naszych anyżowych cukierków albo słoiczka pysznych powideł i ten prezent zainspiruje go do odwiedzenia nas wcześniej... Tutaj znajdziecie wszystkie informacje potrzebne do złożenia zamówienia.

Zapraszam do naszego sklepu. Zapraszam do zamówień online. Zapraszam do skosztowania naszych pyszności i odnalezienia wśród nich ulubionego smaku właśnie dla siebie.

Zapraszam też do zakupu lipcowego numeru National Geografic. Poniżej specjalnie dla wiernych czytelników mojego bloga - mała niespodzianka - jedna z receptur, którymi dzielę się przy okazji wywiadu:






 

3 komentarze:

  1. Wybieram się do Pana i wybieram ale ten dzień chyba wreszcie nastanie :-). Mam nadzieję, że jeśli Oblężenie się nie uda to będę z przyjemnością wspominał wizytę w Pańskiej restauracji :-). Może zamiast z "grubej rury" i ogona bobra :-) zacząć od czegoś regionalnego, czego smak zna pewnie niewiele osób, polecam "Smak Mazur. Kuchnia dawnych Prus Wschodnich" :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuchnia Prus Wschodnich gra mi to we sercu. Tak samo jak kuchnia Menonitów. Zapraszam i proszę się ujawnić po zjedzeniu oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  3. Stawię się niezawodnie, ach gdyby tylko były klopsiki po królewiecku ... :-)

    OdpowiedzUsuń