sobota, 29 grudnia 2012

Atlas Chmur w restauracji

Agata Wojda napisała mi niedawno w komentarzu na fb: „niezwykłą pracę wkładacie w opowiadanie o Waszym Malborku...ja chyba nie znam drugiej tak zaangażowanej całą sobą firmy, restauracji w zapraszaniu do Siebie...podziwiam! Bardzo dużo życia macie w sobie i energii”.
To niezwykle miłe słowa i cenniejsze tym bardziej, że napisane przez jedną z najbardziej utalentowanych szefowych kuchni w Polsce. A poza tym słowa uznania w naszej branży to prawdziwa rzadkość. To co mamy i to gdzie jesteśmy jest zasługą nas wszystkich, każdego po trochu i każdego inaczej.

Koniec roku do dobry czas na podsumowania. W sierpniu minęło pięć lat naszego "panowania" na Zamku w Malborku. Karmiliśmy gości najlepiej jak potrafiliśmy. Gościliśmy ambasadorów, koronowane głowy, polityków i Wielkiego Mistrza z Jego dworem. Było różnie: i śmiesznie, i smutno. Jak pisze poeta "TAK TO NA TYM BOŻYM ŚWIECIE TROSKA Z RADOŚCIĄ SIĘ PLECIE". 
Mamy szczęście do ludzi, ale też bardzo dbamy o naszych gości, zabiegamy o nich. Zawsze witając gościa w drzwiach podkreślam, że czekałem właśnie na niego. Czy to nie jest coś, co chcielibyście usłyszeć odwiedzając jakieś miejsce, że czekali tam właśnie na Was?
Ostatnio obejrzałem ATLAS CHMUR i przymierzam się do przeczytania książki i jak zwykle widzę w tych opowieściach wiele odniesień do tego, co robię.  Traktowanie gości, miejsca, twój stosunek do jedzenia, ludzi, sytuacji w przeszłości będzie miał wpływ na twoją teraźniejszość i przyszłość. Doświadczamy tego jako restauracja każdego dnia. Czy serce włożone w upieczenie pierników, czy ugotowanie rosołu nie wpływa na dobre samopoczucie naszych gości? Może smaki i aromaty naszej restauracji zostaną w czyjejś pamięci i będą miłym wspomnieniem z dzieciństwa, poszukiwanym, gdzieś na granicy rzeczywistości i marzenia...
Nie zrezygnowałem z żadnego ze swoich marzeń. Ciągle marzę o wizycie inspektora, ale to nie znaczy, że brak jego obecności zabije we mnie chęć zrywania wiosną szyszek na nalewkę sosnową. Chociaż ... czasami nie mogę pozbyć się wrażenia, że już u nas był, tylko pan strażnik go nie wpuścił, bo np. pan inspektor nie miał biletu, a panu strażnikowi nie chciało się zadzwonić do restauracji żeby ktoś dostojnego gościa odebrał z bramy... Ale nie... raczej niemożliwe... Nie sądzę żeby pan inspektor nie miał biletu... Zamek obejrzeć trzeba bez względu na powód odwiedzin w Malborku. Zamek i Gothic Cafe połączone są w szczególny sposób i chciałbym wierzyć, że ta symbioza będzie się jeszcze pogłębiać.
Ciągle się uczę, poznaję. Moim najnowszym odkryciem i zachwytem są polskie sery zagrodowe. Chociaż usłyszałem, że na temat serów mam się nie wypowiadać, bo się nie znam. Cóż... z gustem jak z tyłkiem - każdy ma swój. 
Lubię pogwarzyć z Panią Szymanderską o polskiej tradycji kulinarnej, o serach z Genem Mientkiewiczem (chyba najlepszym w Polsce specem od robienia serów). Lubię zjeść u Agaty mus chałwowy. Euchenia wypali specjalnie dla nas piękną porcelanę i uszyje lalki, Grześ Łapanowski z entuzjazmem młodego rewolucjonisty na rolach zjedzie cały Malbork i będzie (z czym się zgadzam) nawoływał do kupowania od lokalnych dostawców. Pięć długich i lat: każdy dzień inny, każda pora roku inna, a tym co spina wszystko w całość, jest miłość do tego miejsca, do ludzi których w tym miejscu i przez to miejsce poznałem. Ludzi, którzy pomogli mi przejść przez trudne momenty życia, a dzisiaj czynią to miejsce wyjątkowym i do jedzenia.
Świąteczny sezon niech będzie okazją do podziękowań za wszystko dobro które mnie i naszą restaurację spotkało w przeszłości w teraźniejszości i co jeszcze nas spotka. Nowy Rok niech będzie dla Was wszystkich i waszych bliskich jak Camino de Santiago.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz