poniedziałek, 21 stycznia 2013

"Cudze chwalicie, swego nie znacie..."

 Myślałem, że po dość żenującym widowisku, jakim był Master Chef, kulinarna matka narodu uda się na zasłużony wypoczynek i przestanie wpędzać naród w kulinarne poczucie winy spowodowane domniemanym brakiem jego kulinarnych umiejętności. Niestety... Po przejrzeniu wywiadu udzielonego przez naszą kulinarną wyrocznię już nie jestem takim optymistą. Wyrocznia wie wszystko nie tylko o gotowaniu, ale także o życiu, psychologii, socjologii... w zasadzie na każdy temat. Przy okazji obraziła kilkoro uczestników programu i jednego z jurorów... W dupie mam Master Chefa. Widziałem chyba jeden odcinek a później z przyjemnością przełączałem w niedzielny wieczór na 1 na serial o mnichach. Ale jeśli ktoś z taką stanowczością twierdzi, że Polacy nie umieją gotować, bo pochodzą z robotniczych i chłopskich domów... a to wojny, a to komuna i tak na prawdę to nic w tych kulinariach się przez 1000 lat nie wydarzyło, to mnie jasna cholera trafia!
Szanowna Pani, wydarzyło się przez 1000 lat w Polskich kulinariach dużo, a nawet bardzo dużo. Jakby Pani nie zauważyła to historia Polskiej państwowości, jest także historią kulinariów. Może warto przypomnieć sobie choćby takie najbardziej spektakularne sytuacje:

Rok 1000 Gniezno. Uczta wydana na cześć Cesarza Ottona III przez Bolesława Chrobrego. Gorąco zachęcam do lektury. Cała ówczesna Europa o tym spotkaniu mówiła i to nie tylko w wymiarze politycznym, ale także o przepychu jadła, obsługi i o gościnności Polskiego Króla. Pewnie Cesarz z niejednego pieca chleb jadał i bywał na europejskich dworach, więc wiele widział. Tym bardziej należy docenić pracę kucharzy na królewskim dworze, służby, która swoja postawą i smakami zachwyciła Cesarza i jego świtę.

Rok 1364 Uczta u Wierzynka. Obiad wydany z inicjatywy króla Kazimierza III Wielkiego. Całe spotkanie pomyślane było jako manifestacja potęgi i bogactwa Królestwa Polskiego. Spotkanie odbiło się głośnym echem w całej Europie .

Królowa Bona w 1518 roku przybywa do Polski z własnym kucharzem, który na życzenie Królowej wprowadza kulinarną rewolucję na Wawelu. Zioła, ciasta, przyprawy. Wawel zaczął pachnieć.
(A'propos ziół - nasza narodowa mentorka użyła w wywiadzie sformułowania, że polska kuchnia jest "przepieprzona" ...  Hello! Proszę Pani! To Pani przecież nic innego nie robi tylko tonami wsypuje do garnków przyprawy swojego sponsora, nawołując naród do ich używania w nadmiarze. W dawnych czasach taka postawa miała uzasadnienie, bo świadczyła o bogactwie domu, dworu, zamku. Ale dzisiaj? Prawdopodobnie świadczy tylko o bogactwie wynikającym podpisania dobrego kontraktu reklamowego.)

Ale wracając do historii Polskich kulinariów.

Stanisław Czarniecki nadworny kucharz Wojewody Krakowskiego Aleksandra Michała Lubomirskiego, autor pierwszej polskiej książki kucharskiej "COMPENDIUM FERCULORUM, albo zebranie potraw wydaje ją drukiem w Krakowie w 1682r. To dzieło traktujące nie tylko o procedurach pozwalających na uzyskanie jadalnej potrawy. Ta książka traktuje także o tym jak pobudzać smak i wyobraźnię, jak zaskakiwać biesiadników, czarować ich wyglądem i sposobem wydania potraw.

A te wszystkie klasztory, które swoje domy macierzyste miały w Hiszpanii, Francji, Niemczech, Włoszech i były źródłem wszelakich nowinek kulinarnych, a także pełniły funkcje swoistych kulinarnych uniwersytetów...

Można tak wymieniać i przytaczać przykłady godzinami...

Nie wiem, z jakiego domu ta Pani pochodzi, ale mam wrażenie że historii uczyła się na księżycu. Nie pozwolę obrażać chociażby mojej Mamy, która mimo, że pochodzi z chłopskiego domu, to książkę Lucyny
Ćwierczakiewiczowej razem z moją babcią znały niemalże na pamięć. W czasach "komuny" i przeróżnych kryzysów gotowanie w domu potraw regionalnych z sezonowych produktów było koniecznością.
Nie ma gotowania bez elementarnej wiedzy historycznej. Historia naszego narodu, to także historia stołu, czego kilka przykładów z przyjemnością przedstawiłem.

Jak różne bywa podejście do podobnych tematów można przekonać się porównując wypowiedzi narodowej wyroczni do chociażby artykułu Anne Applebaum, który ukazał się 8.01.2013 w Washington Post. Można z tym artykułem polemizować, co do opisu rzeczywistości... cóż... tak widziała kulinarną rzeczywistość Amerykanka w Polsce. Ale czuje się jakąś życzliwość i ciepło, z którym autorka odnosi się do Polskiej kuchni i jej wielowiekowej tradycji, mieszaniny kultur, smaków, obyczaju. Polska kuchnia jest smaczna aromatyczna i zachwyca gości z całego świata. Oczywiście, że mamy swoje grzechy, ale jaki naród ich nie ma? A może zanim kulinarna matka narodu zacznie na prawo i lewo ferować wyroki o kulinarnych umiejętnościach narodu i o braku tradycji oraz epatować swoim smakiem absolutnym, niech poczyta coś o kulinarnej tradycji Polski. Jestem przekonany, że Pani Hanna Szymanderska, która bez wątpienia jest ekspertem od polskiej tradycji kulinarnej, mogłaby udzielić naszej narodowej mentorce kilku lekcji dobrego kulinarnego obycia. Bo mam wrażenie że jest jak w biblijnym fragmencie o oku drzazdze i belce... Warto czasami sięgnąć po jedne z najstarszych książek kucharskich, jakimi są Stary i Nowy Testament.

Ciekawych, co mnie tak poruszyło, odsyłam do źródeł:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz