Ukazał się raport „Polska na
talerzu 2012” - badanie wykonane na zlecenie Makro Cash and Carry.
Kebab i pizza. Oto ulubiony obiad Polaka. Jeśli w okolicy nie ma
tego co polskie i narodowe tzn. kebaba i pizzy, to może być
schabowy, karkówka, rosół lub żurek.
Mimo, że mamy restaurację na
średniowiecznym zamku, pytania o pizzę, kebaba i hamburgera, to
codzienność. Obserwuję jeszcze inną ciekawą rzecz. Dotyczy to
przede wszystkim starszego pokolenia , które pamięta czasy
wycieczek zakładowych. Nagminne „rozkładanie się” z własnym
prowiantem w restauracji. Czego tam nie ma: jajka na twardo, kurczak
na zimno, nawet smalec w słoiczku po majonezie. Nie żartuję. Co
najmniej raz dziennie mamy awanturę. Grzecznie tłumaczę, że nie
jesteśmy domem pielgrzyma tylko restauracją. Mamy zupy, pierogi i
kanapki. Nie trzeba własnego prowiantu wyciągać. Często pojawia
się własna herbatka, trzeba tylko podać wrzątek i kubeczek.
Cukier się pożyczy ze stołu. O zapłacie nie ma mowy. Jak możecie
się domyślać, każda interwencja menadżera, czy kelnera, kończy
się awanturą.
Wracając do obiadu Polaka. Co do
rosołu, to się zgadzam. Dzieciaki uwielbiają rosół, no i jeżeli
jest rosół w restauracji, to jest duża szansa, że rodzicie
zostaną na obiad i na rosole się nie skończy. Do tego makaron
robiony na miejscu. Rosół koniecznie bez zielonego i marchewki.
Goście z zagranicy bardzo lubią żurek z jajkiem i chlebem. Smak
zakwasu jest nieznany w Europie Zachodniej, ani chyba nigdzie indziej
na świecie. Czasami życzą sobie żurek w chlebie. Nie przepadam
za takim „disco–polo”, ale klient - nasz Pan. Sukces schabowego
w restauracjach wynika z jego popularności, znajomości smaku no i
wiadomo, że jak zjemy schabowego, to się najemy, a o to w
obiedzie chodzi. Jak u Kubusia Puchatka - brzuszek musi być pełny.
Goście z innych stron świata na lunch
jadają grillowane kanapki z sałatą, omlety, czy po prostu lekką
sałatę z kurczakiem czy camembert. Golonka, to raczej przywilej
Panów, chociaż zdarzają się też Panie, które są amatorkami tego
pysznego kawałka mięsa. Chrupiąca skórka, szałwia, kminek,
kapusta i ziemniaki zdają się zaspokajać gusta moich klientów.
Zapomniałem jeszcze wspomnieć o kuflu zimnego piwa. Podczas
ostatnich Walentynek, to właśnie golonka była najpopularniejszym
daniem zakochanych par. Też się zdziwiłem, ale skoro golonka miała
być przypieczętowaniem miłości - bardzo proszę. Nie będę stał
na drodze do ludzkiego szczęścia.
Przeszedłem w mojej kulinarnej drodze
przez przecierane zupy, miniaturowe formy kulinarne, zupy kremy,
wyszukane sosy i dodatki. Wiem już, że moi goście jedzą
schabowego, karkówkę i pierś z kurczaka, Dzieciaki nugget'sy,
frytki i ketchup. Pizzy nie piekę (jeszcze), ale kto wie, co
przyniesie przyszłość. Każdy z nas musi zapłacić czynsz, ZUS,
podatki i pensje. Karta menu musi być cienka, smaczna i ciekawie
napisana. Skoro jemy schabowe, to trudno przekonywać gości do
jagnięciny czy wołowiny. Zresztą, jak wołowina, to tylko zraz
wołowy z ogórkiem, kaszą i ciemnym sosem. Mało chodzimy po
restauracjach. Nie ma takiej mody i tradycji. Oczywiście że
będziemy cierpliwie czekać na czasy, w których każdy obywatel
naszego kraju będzie wychodził do restauracji 33 razy w miesiącu,
a nie w roku. Mam nadzieję dożyć takich czasów, czego sobie i
innym szczęśliwym posiadaczom własnych restauracji życzę.
rosół taki prawdziwy bez sztuczności, robiony z sercem pół dnia, żur na prawdziwym zakwasie można powiedzieć jest rarytasem. W wielu miejscach robi się na szybko praktycznie z paczki lub kostek i zastanawiam się zawsze kto kogo w tym biznesie oszukuje ?! Są miejsca, w których raz tylko mnie oszukano i drugi raz nie pozwolę sobie na szopkę
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Panem. Mogę powiedzieć więcej.Takie praktyki o których Pan wspomina skutkują tym że goście zapominają prawdziwego smaku rosołu , żurku czy ziemniaków. Dostają jedzenie w tzw. restauracji w 10 min. I jak przychodzą do miejsca gdzie pierś z kurczaka musi dojść w piecu, golonka musi się upiec, a makaron po prostu jak zabraknie trzeba dorobić i ugotować zaczynają się pieklić. To jest też życie codzienne w restauracji.
OdpowiedzUsuńDobrze to ująłęś...juz nie moge sie doczekac twojej kuchni.
OdpowiedzUsuń