Kolejnym, ważnym dla mnie punktem na kulinarnej mapie NY
jest czekoladziarnia Max'a Brenner'a. Jest położona w bezpośrednim sąsiedztwie Union Sq, na
Manhattanie. Nie możecie tego pominąć odwiedzając NYC! Znajdziecie tę czekoladziarnię bez problemu - zapach świeżej czekolady czuje się na całym Union Sq.
Właściwie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego… Kto mieszka na Pradze w Warszawie, też może napawać się zapachem z fabryki czekolady. Pijalnia na ul. Szpitalnej w Stolicy też jest niezła. Smaczna czekolada i sklep z czekoladowymi wiktuałami jest świetny, ale jak dla mnie czegoś tam brakuje. Brakuje jedzenia i dań opartych na bazie czekolady.
Restauracja i czekoladziarnia Max'a Brenner'a to jedno miejsce. Siedząc w środku, możesz podglądać jak powstaje czekolada. System rur podwieszonych pod sufitem służy do transportowania świeżo zrobionej czekolady białej, mlecznej i gorzkiej. Przy barze czekolada jest nalewana jak piwo z tzw. „kija”. Na środku sklepu stoją ogromne kadzie, w których miesza się setki litrów czekolady. Dzieci mogą bawić się ziarnami kakaowca, słuchają opowieści o kraju Majów, Azteków, o czarodziejskich właściwościach czekolady. Na blatach leżą ogromne kostki czekolady po 10 kg każda.
Menu oparte jest na czekoladzie. Sos BBQ do żeberek na bazie czekolady, suszonych śliwek, koniaku i chili. Hamburger z czekoladowym sosem i świeżym pieprzem był wyśmienity. Kurczak w meksykańskim sosie Mole bardzo przypadł do gustu mojej bratowej. Mają nawet piwo o smaku czekolady. Nie ma się co krzywić - wszystko bardzo dobrze doprawione i zrównoważone. Dania podane bardzo gustownie i z pomysłem. Fiolki, buteleczki laboratoryjne, probówki. To wszystko wzbudza zainteresowanie, zastanawia, zachęca do rozmowy przy stole i zachwyca. A przecież także po to chodzi się do restauracji, żeby pogwarzyć o tym, co na talerzu i cos nowego odkryć.
Menu dziecięce ma formę bajki o królu, który mieszkał w krainie czekolady. Tak, więc czekając na jedzenie poczytaliśmy Weronice bajkę, kelnerka zaprosiła nas na wycieczkę po czekoladziarni. Niby nic, a za razem tak dużo… (Menu dziecięce posłużyło mi, jako inspiracja dla menu Króla Maciusia, które w tym sezonie będę prezentował w Gothic Cafe na Zamku w Malborku.) Menu dziecięce wprowadziło przy stole zainteresowanie nie tylko mojej bratanicy, ale także dorosłych biesiadników. Makaron z serem zapieczony w piecu to ulubione danie dzieciaków w Stanach. W Polsce nie wiadomo, dlaczego jest zupełnie nieznany i nie do dostania.
W żeliwnym naczyniu przyniesiono nam makaron z serem, a obok leżała ogromna strzykawka z sosem pomidorowym, który dziecko samo, w zależności chęci, może wycisnąć na makaron. Dużo zabawy i radości.
Na deser czekolada na gorąco z ogromną ilością pianek. Ja zamówiłem pizzę z bananami i sosem czekoladowym – słodkie, ale z dobrą kawą to był niezły wybór.
Mam nadzieję, że przekonałem was do odwiedzenia tej niezwykłej restauracji i nie pominiecie tego punktu odwiedzając NYC.
Właściwie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego… Kto mieszka na Pradze w Warszawie, też może napawać się zapachem z fabryki czekolady. Pijalnia na ul. Szpitalnej w Stolicy też jest niezła. Smaczna czekolada i sklep z czekoladowymi wiktuałami jest świetny, ale jak dla mnie czegoś tam brakuje. Brakuje jedzenia i dań opartych na bazie czekolady.
Restauracja i czekoladziarnia Max'a Brenner'a to jedno miejsce. Siedząc w środku, możesz podglądać jak powstaje czekolada. System rur podwieszonych pod sufitem służy do transportowania świeżo zrobionej czekolady białej, mlecznej i gorzkiej. Przy barze czekolada jest nalewana jak piwo z tzw. „kija”. Na środku sklepu stoją ogromne kadzie, w których miesza się setki litrów czekolady. Dzieci mogą bawić się ziarnami kakaowca, słuchają opowieści o kraju Majów, Azteków, o czarodziejskich właściwościach czekolady. Na blatach leżą ogromne kostki czekolady po 10 kg każda.
Menu oparte jest na czekoladzie. Sos BBQ do żeberek na bazie czekolady, suszonych śliwek, koniaku i chili. Hamburger z czekoladowym sosem i świeżym pieprzem był wyśmienity. Kurczak w meksykańskim sosie Mole bardzo przypadł do gustu mojej bratowej. Mają nawet piwo o smaku czekolady. Nie ma się co krzywić - wszystko bardzo dobrze doprawione i zrównoważone. Dania podane bardzo gustownie i z pomysłem. Fiolki, buteleczki laboratoryjne, probówki. To wszystko wzbudza zainteresowanie, zastanawia, zachęca do rozmowy przy stole i zachwyca. A przecież także po to chodzi się do restauracji, żeby pogwarzyć o tym, co na talerzu i cos nowego odkryć.
Menu dziecięce ma formę bajki o królu, który mieszkał w krainie czekolady. Tak, więc czekając na jedzenie poczytaliśmy Weronice bajkę, kelnerka zaprosiła nas na wycieczkę po czekoladziarni. Niby nic, a za razem tak dużo… (Menu dziecięce posłużyło mi, jako inspiracja dla menu Króla Maciusia, które w tym sezonie będę prezentował w Gothic Cafe na Zamku w Malborku.) Menu dziecięce wprowadziło przy stole zainteresowanie nie tylko mojej bratanicy, ale także dorosłych biesiadników. Makaron z serem zapieczony w piecu to ulubione danie dzieciaków w Stanach. W Polsce nie wiadomo, dlaczego jest zupełnie nieznany i nie do dostania.
W żeliwnym naczyniu przyniesiono nam makaron z serem, a obok leżała ogromna strzykawka z sosem pomidorowym, który dziecko samo, w zależności chęci, może wycisnąć na makaron. Dużo zabawy i radości.
Na deser czekolada na gorąco z ogromną ilością pianek. Ja zamówiłem pizzę z bananami i sosem czekoladowym – słodkie, ale z dobrą kawą to był niezły wybór.
Mam nadzieję, że przekonałem was do odwiedzenia tej niezwykłej restauracji i nie pominiecie tego punktu odwiedzając NYC.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz