poniedziałek, 30 stycznia 2012

Szkoła kucharska w Meksyku

Czas płynie banalnym TIK-TAK... Już minął rok od mojej kulinarnej podróżny do jednej z najbardziej prestiżowych szkół kucharskich - INSTITUTO CULINARIO DANIELI w San Luis Potosi. W podróży towarzyszył mi kolega, kucharz Paweł Dobrzański. Czas i termin podróży nie był przypadkowy. Zima w Polsce sroga, temperatura -30, a w Meksyku tez zima, z tą małą różnicą, że +28, no i na Zamku niewiele się dzieje. I to co najważniejsze - właśnie stałem się szczęśliwym nabywcą lokalu w centrum Malborka. Lokalu, który chwilę później otrzymał nazwę TABASCO.
Wszystko układa się jak należy. Podróż zaplanowana. Lecimy na zaproszenie kolegi i wielkiego cukiernika Sławka Korczaka. Sławek jest szczęśliwym mężem pięknej Meksykanki o imieniu Claudia, ojcem 4-letniej Agnieszki i 6-letniego Mateusza. 

Mieszkają w San Luis Potosi od 10 lat. Szef Sławek jest instruktorem w Instituto Culinario Danieli. Po locie trwającym 26 godzin i 3 przesiadkach wylądowaliśmy szczęśliwie w San Luis Potosi. Na lotnisku mała konsternacja - Gałązka w kurtce Canada Goose (kurtka dla polarników), w czapce typu baranica, butach wysokich do kolan i (no może tego akurat nie było widać) ciepłej bieliźnie. Pani na lotnisku po pierwszym rzucie oka zapytała z nieukrywana radością: "Where are you from?"
I'm from Poland.  26 godzin temu było jeszcze -28C. Salwa śmiechu na lotnisku...
Naprawdę musiałem wyglądać zabawnie. Nieczęsty to widok - Eskimos z Polski w Meksyku.
Jeszcze tylko wspomnę, że po 5 minutach byłem już zaprzyjaźniony z celnikami, służba graniczną i pracownikami lotniska. Kto mnie zna - wie że to możliwe.
Po gorących powitaniach na lotnisku, czas na podróż do naszego nowego domu.
Sławek mieszka w bardzo eleganckiej dzielnicy, w jednorodzinnym domku z ogródkiem. Śliczne miejsce i bardzo ciepły dom. Sercem tego domu bez wątpienia jest Claudia. Claudia świetnie mówi po polsku i w czterech jeszcze innych językach, tak więc nie ma problemu z komunikacją. Jak nie chcecie mówić po polsku, to możecie po francusku, angielsku i Bóg wie, w jakim jeszcze innym języku. 


Sławek pojechał do roboty. Żeby nie tracić dnia, pojechaliśmy z Claudią na meksykańskie śniadanie. Śniadania w Meksyku są bardzo celebrowane - jak kolacje w Europie. Przy okazji objazd po mieście. Miasto wielkości Krakowa. Kolonialna zabudowa, na zewnątrz gorąco, ale bardzo miło. Zero wilgoci, suche i przejrzyste powietrze. Na ulicy miedzy samochodami ktoś sprzedaje truskawki. Luty w Meksyku to chyba trzeci wysyp truskawek. Całe miasto  pachnie truskawkami, mango, arbuzami. 



W centrum miasta piękny park, fontanna, ławki oblegane przez mieszkańców i piękna  katedra.  Na śniadanie sok ze świeżych owoców, empanadas (pierożki), guacamole, enchiladas, pyszne i ostre, bardzo ostreeee sosy. Armagedon w toalecie. :-D Tam też niezły teatr odegrałem, jak o 11 w południe zacząłem się wykrzywiać i miny robić, że takie ostre. Gringo Polaco przybyli do miasta i ich pali... cha, cha... Aż wszyscy z kuchni powychodzili sprawdzić, co to za dzikus. Polaco, Polaco, dzikus Polaco...
Z każdym dniem było coraz lepiej. Nowe smaki ostre, kwaśne, czekoladowe, słodkie, kukurydziane, maślane. Soki z owoców w foliowych torebkach, nawet kawa w torebce ze słomką. Jedzenie z restauracji,  jak zostaje - też w torebkę . Ciekawe doświadczenie.
Jedliśmy w barach, na ulicy, w domu, na bazarze w Mexico City. 


Żadnych przygód żołądkowych.
Czas na szkołę. Instituto Culinario Danieli to szkoła wyższa nadająca tytuł licencjata. Nauka trwa 3 lata i opiera na zasadzie "working by doing", czego niestety nie można powiedzieć o naszych szkołach gotowania. Podstawowy program opiera się na nauce ... podstaw: wywary, sosy, zupy, mięsa, ryby, cukiernia. Studenci mają bardzo dobrze wyposażone pracownie: kuchnie, cukiernie, klasy do nauki teorii. 4 dni spędzają w kuchni i 1 dzień na nauce teorii. Szkoła jest właścicielem firmy cateringowej DANIELI - najlepszej w mieście, tak więc studenci od razu mają praktykę pod okiem swoich nauczycieli. Tylko pozazdrościć. Szkoła jest prywatna, ale system pożyczek studenckich powoduje, że każdego stać na podjęcie nauki. Kadra nauczycielska z USA, Francji, Polski, Meksyku. Czego jeszcze chcieć? Studenci z Meksyku, ale także z USA no i z POLSKI.
Szkoła popołudniami organizuje kursy dla amatorów gotowania. Chętnych nie brakuje. Nasza klasa zaczynała się o 8 rano. Szef Mark, który był odpowiedzialny za nasz trening, nie mówił po angielsku, a my nie rozmawialiśmy po hiszpańsku. 




Na szczęście język kuchni, to język działający przez uniwersalny kod zmysłów: wzroku, dotyku, węchu, smaku. Paweł notował, a ja mieszałem w garnkach z szefem Marko. Zrobiliśmy 1000 zdjęć samego jedzenia. Kurs trwał 4 dni, ugotowaliśmy 60 potraw - 15 dziennie. Mieliśmy taki  mix w głowach, że "salsa verde" (ZIELONA) jest moją ulubioną recepturą. :-D.
Cudowna szkoła, życzliwi właściciele, bardzo kompetentna kadra z ogromną wiedzą i mimo braków językowych daliśmy radę. Szef Mark pokazał nam prawdziwą kuchnię meksykańską. Niektóre receptury pochodziły od jego babci i nadal są tak samo często używane, a my mieliśmy szczęście tego doświadczyć. Nie można prowadzić etnicznej kuchni, nie wiedząc, jak smakuje. Musiałem zobaczyć jak ludzie w Meksyku żyją, co jedzą, jak przygotowują potrawy w domu. Leżenie plackiem nad oceanem to nie dla mnie. Tak wiec Koledzy Szefowie i amatorzy gotowania polecam wyprawę do Instituto Culinario Danieli w San Luis Potosi. W razie pytań - służę radą i pomocą.
Instituto Culinario Danieli - strona szkoły


2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. I dzięki temu moi goście (artyści), którzy wraz ze mną mieli ten zaszczyt jadać w Tabasco (oraz w innych, najróżniejszych restauracjach świata), każdorazowo zgodnie twierdzili (twierdzą), że w każdym kęsie Pańskich potraw czuć prawdziwą sztukę i mistrzostwo szczegółów.

    Dziękujemy!

    OdpowiedzUsuń