poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Sakrum na talerzu i profanum w kieliszku. Pyszne i wprowadzające w dobry nastrój miejsca w NYC cd...


W całym tym zabieganiu i natłoku obowiązków restauracyjno-zarządczo-przygotowawczych do Świąt Wielkiej Nocy na Zamku w Malborku, zapomniałem o moim Nowym Yorku. Ale w sieci nic nie ginie. Czytelnicy i wielbiciele tego ciekawego miasta upomnieli się o swoje. Zatem kontynuujmy naszą wycieczkę.
Tym razem zajrzyjmy na chwilę do Museum of Arts and Design przy Columbus Circle. Mam w NY kolegę, który był moim przewodnikiem. Emil jako dziecko wyjechał rodzicami do USA. Mieszkaliśmy blisko siebie w Bayonne NJ, pracowaliśmy razem roznosząc kotlety na przeróżnych imprezach dla nowojorskiej śmietanki towarzyskiej, a czasem nawet udało mi się coś ugotować pod czujnym okiem szefa kuchni. Emil ukończył bardzo prestiżowe studia na nowojorskim uniwersytecie, na wydziale Art and Design, wiec wspomniane muzeum jest dla niego jak dom i miejsce wymiany poglądów i doświadczeń. Sam nawet raz wybrałem się z nim na prelekcję znanego nowojorskiego architekta. Wyglądało to jak Agora w Atenach. Mistrz otoczony uczniami uczy, chwali, napomina. Niezapomniane wrażenie. W tym samym czasie trwała wystawa broszek pani Sekretarz Stanu Madeleine Albright, która jest znana z zamiłowania do tego rodzaju biżuterii. A kiedy coś się kocha, to człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, że zaczyna to już kolekcjonować (ja mam tak z książkami kucharskimi) Pani Sekretarz zebrała ponad dwie setki broszek. Ktoś by powiedział wielkie mi mecyje broszki... Może i tak, ale ktoś wpadł na pomysł takiej wystawy, zorganizował i, co najważniejsze, stało się to wydarzeniem weekendu w NYC. Więcej o wystawie i broszkach można usłyszeć np. tutaj: "Read my pins"
Przy okazji wystawy broszek na kilku piętrach była też wystawa papieru i tego, co można z papieru zrobić. Były wycinanki kurpiowskie, lub coś, co je przypominało, ale były też kobierce zrobione z papieru, trójwymiarowe przestrzenne instalacje... Jedne ładne, inne bardzo ładne, a jeszcze inne dla mnie nie do ogarnięcia artystycznie i nie bardzo wiem, co podmiot liryczny miał na myśli. Nie jestem artystą i nie wydziwiałem - zostałem zaproszony, wiec pokornie uczestniczyłem w zorganizowanej przez Emila wycieczce, ale uczta dla mojej duszy i moja opowieść zaczyna się właściwie na 9 piętrze Muzeum, gdzie znajduje się restauracja „Robert”. Bardzo ładna nazwa. Mój młodszy brat ma na imię Robert. Bardzo energetyczne miejsce: piękny nowoczesny wystrój, pianista grający na fortepianie (Armstrong, Sinatra), kontrabas w tle no i widok na Central Park. Koniecznie zamawiajcie stolik przy oknie! Widok na Columbus Circle w dzień i w nocy jest tak samo ujmujący i zapierający dech w piersiach. Przemiła i piękna obsługa, Szef kuchni przechadzający się miedzy stolikami i gwarzący ze swoimi gośćmi tworzą niezapomniany klimat. Jedzenie wyśmienite! Drogie i bardzo drogie - trzeba liczyć z winem ok. 150$ za osobę, jeżeli chcecie „testing menu”, ale warto. Po to tam pojechałem. Nie robię zakupów w LV, czy u BOSSA, ale wydaję na książki kucharskie, chodzenie po restauracjach i odkrywanie nowych smaków. Uciąłem sobie pogawędkę z szefem na temat szarlotki. Amerykańskie szarlotki nie mają wiele wspólnego z takimi, jakie znamy w Polsce. Pozwoliłem więc sobie na małe sugestie, jak to wygląda w Polsce, która „szarlotką stoi”. Pozostałe potrawy były doskonałe: jagnięcina z sosem miętowym, krem z homara, wino, sorbety, sałata i sery. Naprawdę polecam. Po takiej kolacji z grupą znajomych wybraliśmy się do miejsca, o którego istnieniu nie wie nawet większość Nowojorczyków, że o turystach nie wspomnę. Żaden przewodnik o tym nie pisze, ale jak ma pisać, jeśli miejsce to od 200 lat otoczone jest aurą tajemniczości i swego rodzaju zmową milczenia. Rezerwacje są przyjmowane tylko 3 razy w tygodniu. Podczas rezerwacji dostajesz hasło i tylko po jego użyciu tajemniczy Francuz wpuści Cię do środka. Miejsce to pamięta czasy prohibicji i niewiele się tam zmieniło. Prawo Raines‘a zezwalało na sprzedaż alkoholu w hotelach i pomieszczeniach, które były wydzielonymi oddzielnymi pokojami. Właściciele lokalu podzielili więc całe pomieszczenie kurtynami, uzyskując coś w rodzaju hotelowych pokoi - „wilk syty i owca cała”. Jest to miejsce magiczne, a drinki tam przygotowywane to prawdziwy „majstersztyk”. Nie wypijecie tam klasycznej Margarity, bo drinków nie przygotowuje barman, tylko specjalista od preparowania mikstur. W USA można zrobić studia ze specjalizacją w robieniu drinków, a po ich zakończeniu nie otrzymuje się tytułu barmana, tylko Master of Mixology. Uczą tam łączenia ze sobą różnych ingrediencji, zapachów, smaków, aromatów. Pan Master od drinków czaruje takie napitki że od samych nazw już człowiekowi kręci się w głowie. Tanio nie jest, ale sama atmosfera tego miejsca, jego historia, życzliwi ludzie, z którymi zawsze jest o czym pogadać, sprawiają, że to zawsze jest ta wisienka na torcie, która czyni wieczór wyjątkowym. Nasze czarodziejskie miejsce trochę mi się kojarzy z peronem na King's Cross - niewidoczne dla zwykłych ludzi, znane tylko dla wtajemniczonych. Nasz bar mieści się w piwnicy. Grube, matowe, pomalowane na czarno drzwi nie zachęcają, a nawet śmiem powiedzieć, że trochę straszą, ale jak już znajdziecie się na 48W i 17 street to koniecznie musicie odwiedzić Raines Law Room. Jeśli nie macie rezerwacji, to czasem wystarczy wzmocnić pozytywnie Pana Francuza, który otworzy Wam drzwi. Zawsze ma jakiś stolik, albo pozwoli Wam poczekać przy barze. Gdyby jednak było pełno gości, to zostawcie mu numer telefonu. Po przeciwnej stronie ulicy jest świetny bar, w którym podają orzeszki ziemne, gotowane w łupinach w osolonej wodzie i temperę ze świeżego ogórka. Spróbujecie, napijecie się piwa, a Pan do Was oddzwoni, że stolik już czeka. Wychodząc, nie zapomnijcie podziękować i wspomóc jego pamięć, aby dobrze kojarzyli mu się goście z Polski i miło przyjął następnych, którzy już niebawem wybierają się do Nowego Yorku.
Raines Law Room

Restauracja "Robert"

1 komentarz:

  1. To ja może takie nieśmiałe uzupełnienie do tego klimaciku dodam: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=5VXieTCqWzc

    OdpowiedzUsuń