środa, 1 lutego 2012

Zarządzanie ludźmi - droga przez mękę

Na początku mojej kulinarno-gastronomicznej kariery, pełen planów i marzeń układałem sobie w głowie,  jak będzie wyglądała moja restauracja. Pracownicy oczywiście byli jej najważniejszą częścią i w dalszym ciągu są. 
Jako absolwent zarządzania zasobami ludzkimi na SGH, naładowany wiedzą teoretyczną niestety, chciałem te wszystkie nowinki  wprowadzić do restauracji. Kiedy po rozmowie ze Wspólnikiem dowiedziałem się, że zarządzanie ludźmi i garami to moja kompetencja - bardzo się ucieszyłem. Dzisiaj ten moment przeklinam. Nie ma nic bardziej frustrującego, niż w jednym czasie zarządzanie ludźmi, gotowanie, witanie gości, przyjmowanie reklamacji, rozmowy z dostawcami i jeszcze brylowanie na sali. No bo oczywiście każdy chce z szefem porozmawiać, jakby nie mógł tego zrobić z menagerem.
W roku 2007, gdy restauracja zaczynała dopiero powstawać, myślałem, że to za wczesnie na wprowadzanie procedur, harmonogramów i zaleceń. Ale z perspektywy 5 lat widzę, że była to pomyłka. "KTO MA MIĘKKIE SERCE, TEN MA TWARDĄ..." Z kazdym rokiem jest coraz trudniej przekonać ludzi do słuchania zaleceń i przestrzegania procedur. Żeby ich jeszcze, tych procedur  nie było... Całe zimowe tygodnie spędziłem na pisaniu "manuala" dla kelnerów, procedur obsługi gości, procedur przygotowywania receptur i czego to ja jeszcze nie mam napisanego... A ile godzin spędziłem rozmawiając z szefami kuchni czy menagerami takich restauracji jak THE STANDART GRILL, COPACABANA czy DANIEL - top klas nowojorskiego światka kulinarnego. I co? I pstro! 
Wchodzę rano do restauracji, w kuchni praca wre, próbuję zupy, wywary. Chwalę, że dobre, smaczne. Na to kucharka rozbawiona, że do zupy nie dodała kminku, bo nie lubi ... "cha, cha i szef nie poznał"... Co mam zrobić? Wyrzucić? Nakrzyczeć? I tak uchodzę w Mlaborku za tyrana i wieść gminna niesie, że nikt nie jest w stanie mi dogodzić. Zresztą nawet kilka dni temu kolega mi powiedział, że "chyba się jeszcze taki nie urodził, żeby mi dogodził". 
Tylko z drugiej strony ... Jeśli Szef kuchni traktuje swoją pracę jak SZTUKĘ, to chyba trudno mu sie dziwć ze sapie. Może gdyby nie sapał, to restauracja na zamku byłaby tanią jadłodajnią...
Ale wracajac do ludzi pracujących w gastronomi. Gdzieś muszą być ludzie z pasją! Tacy, co kochają gości, kochają gotować, lubią swoją pracę, lubią sprzedawać. I to co najważniejsze - będą traktować to miejsce  jak swoje. Jak zapytasz pracownika kto mu płaci pensję to odpowie: Gałązka, Kręglicka, Etc. Mało który powie, że Klient. Mało który pracownik rozumie zależność między klientem, a swoją pracą. Pracą nie tylko kelnera, ale także kuchni, zmywaka, dostawcy warzyw, ect. Nie jestem najlepszym kucharzem na świecie i za takiego się nie uważam, ale na pewno jestem najlepszym sprzedawcą na świecie i obsługuję moich gości jak mało gdzie mogą być obsłużeni. KOCHAM MOICH GOŚCI. Jeśli będzie taka potrzeba - nieba im przychylę. Ale bardzo bym chciał, żeby moim entuzjazm i zapałem zarazili się moi pracownicy. Żeby zupę gotowali z miłością i starannością, jak robią to dla swoich dzieci. Żeby kelnerzy obsługiwali gości tak, jak sami chcieliby być obsłużeni w restauracji. Żeby Pani ze zmywaka dokładnie myła naczynia nie tylko wtedy, kiedy szef patrzy, ale zawsze.
Jeśli ktoś będzie Was kiedyś przekonywał, że zarządzanie ludźmi to fajna sprawa. to nie dajcie się wrobić! A może, jak pisze Likier i Meier  TOYOTA TALENT - nie ma złych uczniów, są tylko źli nauczyciele?

5 komentarzy:

  1. Bodziu drogi, zacząłem śledzić Twojego błoga... Świetnie, siempre arriba!!! Alleluja i do przodu!

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym ostatnim stwierdzeniu sporo racji jest. Ty tutaj jednym tchem wrzucasz wiele bardzo szerokich tematów. Nie uda mi się skomentować wszystkich, ale...
    Jesteś rzeczywiście osobą wyjątkową i niebywale utalentowanym "sprzedawcą" - dlaczego wobec swoich pracowników nie wykorzystujesz takich technik, jak wobec Klientów? Wzmocnienia pozytywne działają dużo lepiej niż wzmocnienia negatywne - czyli marchewka działa lepiej niż kij :-) Zawsze i wobec każdego. Sztuką w tym przypadku jest znaleźć odpowiednią marchewkę. Nie zawsze musi i nie zawsze powinno mieć to wymiar materialny. Może zamiast "sapać" powinieneś zacząć pracować nad oczarowaniem swoich pracowników tak, jak to robisz z powodzeniem na innych poziomach :-D
    Z innej strony:
    Miałam wiele lat temu "epizod" w tzw. "polskim serwisie sprzątającym" w Chicago. Bardzo nietypowym. Właściciel nie zawoził swoich pracowników do Klientów żeby później odebrać ich po wykonanej pracy. Zebrał kilkuosobowy zespół, z którym podjeżdżał pod dom klienta, w czasie do 40 minut załatwiana była robota i jechało się dalej. I tak było sprzątanych 8-9 rezydencji dziennie. On pracował tak samo ciężko jak cały zespół i tak samo jak cała reszta dobrze poczuł nie raz na własnych plecach do czego człowiek ma rowek tam, gdzie tracą one swoją szlachetną nazwę. Twierdził, że uwielbia sprzątać tym ludziom i faktycznie było widać, że sprawia mu satysfakcję widok lśniących podłóg i sterylny zapach...
    Czy Ty widziałeś kiedykolwiek człowieka, który widzi misję w pracy na zmywaku? Śmiem twierdzić, nawet jeśli tacy ludzie gdzieś w Polsce byli, to dawno szorują talerze w Londku :-)
    Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Kłamstwem jest stwierdzenie, że "świadomość określa byt" - w prawdziwym życiu jest zupełnie na odwrót.
    I wreszcie...
    Jestem etatowym pracownikiem od 18 lat. Cały ten czas pracuję w tej samej firmie (prywatnej) i mimo różnych wzlotów i upadków lubię swoją pracę. Wielokrotnie widziałam przypadki, gdy traktowanie firmy jak własnej wpływało źle i na firmę, i na pracownika, i na właściciela. Widziałam też wiele takich przypadków, kiedy natychmiast po tym, gdy właściciel orientował się że pracownik traktuje firmę jak własną - pozbywał się tego pracownika...
    Moim zdaniem Twoi pracownicy powinni pracować dla Ciebie - to zdrowszy układ.
    Nie podpisuję się, bo i tak wiesz, kim jestem :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, prawdziwy wpis. Najgorzej jest utrzymać balans w relacjach ze współpracownikami, jeśli oni nie mają aż takiej pasji tak jak Ty. I dużo jest prawdy w tym, co napisał Anonimowy, a mianowicie to, że pracownik nie powinien przekroczyć hierarchii i stać się Twoim kolegą

    ____________________________
    http://www.posiflex.com.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, jeśli siedzisz w branży biznesowej, polec am współpracę z firmą anegis dynamics ax development. Jest to obecnie jedna z najlepszych firm konsultingowych na rynku.

    OdpowiedzUsuń
  5. No, ciężko jest zarządzać ludźmi, gdyż co człowiek to inny charakter i inaczej trzeba do każdego podejść. No, ale jakiś właściwy program, czy też system pracy to trzeba wdrożyć, bo inaczej bez tego to daleko nie zajedziesz. Rzuć okiem może na ten link, a wówczas może co nieco wpadnie ci do głowy. Jakieś ciekawe pomysły. Może innowacyjne rozwiązania. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń